Dzień wolny bólem głowy polskich przedsiębiorców

09 listopada 2018, godz. 08:00, 509 wyświetleń  

A A A

Przedwczoraj Sejm zadecydował, że 12 listopada dla większości będzie dniem wolnym od pracy. Już dawno żaden projekt ustawy nie budził takich kontrowersji. Straty dla gospodarki będą ogromne. Swój sprzeciw zgłosiły niemal wszystkie organizacje handlowe oraz zrzeszające przedsiębiorców.

Sprzeciw budzi nie tylko sama treść ustawy, ale również sposób jest wdrożenia. Tempo było rzeczywiście ekspresowe. Trzy tygodnie przed planowanym dniem wolnym projekt ustawy ujrzał światło dzienne, a sama ustawa wejdzie w życie z jeszcze krótszym vacatio legis. O ile można mieć zastrzeżenia do sposobu wprowadzenie nowych przepisów, to sama ustawa może generować opłakane skutki dla całej rodzimej gospodarki. Eksperci wyliczają, że dodatkowy dzień wolny od pracy oznacza straty w wysokości 4-6 mld złotych, co w skali makro oznacza zmniejszanie PKB o ok. 0,3 proc. (uwzględniając liczbę dni wolnych od pracy oraz założenie, że 25 proc. gospodarki pozostaje w tym dniu aktywna). Dłuższy weekend odbije się czkawką głównie przedsiębiorcom. Wprowadzenie kolejnego święta w trakcie roku kalendarzowego, a często w trakcie okresu rozliczeniowego, oznacza ni mniej ni więcej, jak konieczność podjęcia zmiany organizacji pracy, ustalenia grafików pracy na nowo. Szczególnie dotyczy to sektora przemysłowego i produkcji.

- Powstaje również pytanie o możliwość terminowej realizacji zaplanowanych zleceń, zamówień. Będzie musiała pojawić się praca w godzinach nadliczbowych, które generują dodatkowe koszty. Ponadto wiele firm sygnalizuje, że na 12 listopada ma już zaplanowane spotkania z kontrahentami zagranicznymi. Teraz trudno będzie wzywać pracowników, aby spotkali się z partnerami z zagranicy - mówił Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan. W praktyce będzie to oznaczać opóźnienie realizacji zleceń, wstrzymanie, procesów produkcyjnych czy odwołanie zaplanowanych z dużym wyprzedzeniem spotkań biznesowych. W niektórych przypadkach może to spowodować straty nawet do pół miliona złotych. A na taki wydatek wiele firm nie jest zwyczajnie przygotowanych.

Należy też pamiętać, że ustawa uderzy również w te przedsiębiorstwa i organy administracji publicznej, które w święta będą normalnie pracować Zgodnie z obowiązującymi przepisami, ich pracownicy będą musieli otrzymać większe wynagrodzenie. W instytucjach publicznych ten nieoczekiwany wydatek zostanie pokryty przez budżet państwa, a więc zapłacimy za niego my, czyli podatnicy. W pozostałych przedsiębiorstwach koszty wezmą na siebie pracodawcy. Dla przykładu, w firmie, w której na zmianie pracuje 200 osób z przeciętnymi pensjami, za trzy zmiany w święto zapłaci dodatkowo ponad 100 tysięcy zł.

Problem jest poważny. Zdaniem Michała Sadeckiego, prezesa Polskiej Grupy Supermarketów, ustanowienie 12 listopada dniem wolnym może być pogwałceniem Konstytucji Biznesu. - Mamy poważne wątpliwości co do zasadności przegłosowania tej ustawy w ostatniej chwili – pisze w liście otwartym. Uważa, że wprowadzanie chaosu legislacyjnego z pewnością nie pomoże w prowadzeniu jakichkolwiek działalności gospodarczych. - Czy decyzja ta nie ośmiesza polskiego Rządu, a co za tym idzie, państwa polskiego? Czy nie oznacza to, że Rząd nie potrafił przygotować się do najważniejszego święta państwowego - dnia upamiętniającego 100 lat Niepodległości Rzeczpospolitej? Na koniec oczekujemy wyjaśnienia czy przedsiębiorca otwierający sklep w poniedziałek - 12 listopada - poniesie tego konsekwencje, biorąc pod uwagę, że znaczna część pracowników wyraża chęć podjęcia pracy – wymienia w liście

W podobnym tonie już wcześniej wypowiedziały się organizacje-członkowie Rady Dialogu Społecznego: Business Centre Club, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Związek Rzemiosła Polskiego, które zaapelowały w liście do premiera, prezydenta, marszałka sejmu, przewodniczących klubów poselskich, przewodniczącej RDS oraz Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców o rezygnację z projektu ustawy o 12 listopada. W piśmie jako konsekwencje projektu wymieniane są m.in. konieczność zmiany organizacji pracy, ustalenia grafików na nowo czy perturbacje w relacjach biznesowych czy nie dotrzymania zobowiązań terminowych (utrata dobrego imienia, kary umowne, zerwane umowy).

Dodatkowo zarzucono izbom, że żadna z nich nie odniosła się merytorycznie do stawianych pytań dotyczących m.in. zmian w harmonogramach (przekazanych już pracownikom w październiku br. zgodnie z Kodeksem pracy), odpowiedzialności za kary umowne z tytułu niewykonania kontraktów, ustalenia wysokości ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy.

Jedno jest pewne. Dla jednych najbliższy poniedziałek będzie czasem odpoczynku w gronie najbliższych, dla innych, głównie przedsiębiorców, bólem głowy i sporą dziurą w budżecie firmy, którą trzeba będzie załatać. Wątpliwe, by większość z nich doceniła zalety zbliżającego się, dłuższego weekendu.