Brakuje rąk do pracy

01 marca 2018, godz. 14:48, 592 wyświetleń  

A A A

Rynek pracy w Polsce gwałtownie się zmienia. W ciągu lat z modelu, w którym dominującą rolę odgrywał pracodawca przeszliśmy do rynku pracownika.

Bezrobocie w naszym kraju nieustannie spada. Obecnie utrzymuje się poniżej 5%. Nie zmniejszająca się skala emigracji sprawia, że wzrastające zapotrzebowanie na pracowników uzupełniane jest z innych państw. Do Polski ściągają głównie Ukraińcy. Szacuje się, że w tym roku liczba pracowników z Ukrainy może przekroczyć 3 mln. Jednak przedstawiciele kilku rożnych sektorów gospodarki wykazują, że migracja z Ukrainy nie wystarczy. Jak możemy przeczytać w tym tekście polscy przedsiębiorcy poszukują pracowników w Nepalu, Indiach i Bangladeszu. Najprężniej rozwijające się rynki to branża budowlana, rynek Ho-Re-Ca i przemysł motoryzacyjny. Brak rąk do pracy odczuwalny jest również w branży informatycznej. Jak podaje ministerstwo cyfryzacji w Polsce brakować może nawet 50 tysięcy informatyków. Dlatego Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło projekt Centrum Mistrzostwa Informatycznego, którego celem ma być kształcenie talentów informatycznych i nauczycieli, którzy będą gotowi do pracy z wybitną młodzieżą. Na wartym 50 mln zł programie ma skorzystać ponad 7 tys. uczniów oraz ok. 700 nauczycieli. Projekt jest skierowany do uczniów ostatnich czterech klas podstawówki, uczniów liceów, techników, szkół branżowych I i II stopnia. Centrum to nic innego, jak program wsparcia powstawania kół algorytmiki i programowania w całej Polsce.

Polska staje się atrakcyjnym rynkiem dla mieszkańców innych państw ze względu na rosnący poziom płac. W porównaniu z ukraińskim, polskie wynagrodzenie jest kilkukrotnie wyższe. Dlatego Ukraińcy skrzętnie wykorzystują zapotrzebowanie na pracowników w naszym kraju. Podniebnie jak Polacy czynili to po wejściu do Unii i czynią nadal. Przy tak dużej liczbie obcokrajowców na polskim rynku pracy należy zadać sobie pytanie o to czy zakaz pracy w niedzielę, który zacznie obowiązywać od marca, powinien objąć również obcokrajowców, którzy wykazują chęć pracy nawet w tym dniu. Argument o spędzeniu dnia z rodziną jest w ich przypadku nie trafiony, ponieważ ich bliscy często zostali w ich rodzinnej miejscowości. Dlatego przyjezdni do Polski pracownicy ze wschodu mogą zastąpić w tym dniu, domagających się wolnego Polaków.

Polska boryka się z poważnym problemem. Z jednej strony możemy cieszyć się z rosnących wskaźników gospodarczych, a z drugiej musimy jakoś uporać się z niżem demograficznym. Ciężko znaleźć kraj odnotowujący progres gospodarczy, który nie korzystałby z taniej siły roboczej. Nic więc dziwnego, że Polska też idzie tą drogą.